wtorek, 29 czerwca 2010

Wyzwanie Doroty

Dorota postawiła przed dziergaczkami wyzwanie:

Może pokażecie swoje najstarsze wyroby. Myślę, że to fajna zabawa. Co Wy na to?

Pokazać niestety nie mogę. Moim pierwszym wyrobem był sweterek dla Barbie, zrobiony w 5 klasie. Pamiętam dokładnie - był w biało-niebieskie poziome paski i wykonałam go ściegiem francuskim. Babcia uczyła mnie robić na drutach i ponieważ zaczęłam od samych prawych, nauczyła mnie tych przekręconych, które ułatwiają przerabianie właśnie ściegu francuskiego. Do nieprzekręconych nie doszłyśmy jakoś... Ile lat zajęło mi dojście, dlaczego właściwie moja dzianina wykonana ściegiem pończoszniczym jest taka nierówna, a co drugi rząd wystaje z jej powierzchni, bogowie raczą wiedzieć. Na szczęście przyjaciółka mojej wolącej szydełko mamy pomogła mi i uświadomiła, że są różne oczka lewe i prawe.
Kolejnym wyrobem była długa, ciepła kamizela z Zorzy w kolorze szarym. Była tak wielka, że mogłaby ja nosić hipopotamica w ciąży, ale sprawdzała się jako naprawdę ciepłe okrycie.
Potem miałam przerwę w dzierganiu i dopiero koło narodzin mojej córy zabrałam się ponownie za moje hobby. Tu już dokumentacja istnieje.
A potem już poooszło :) A tutaj można sobie pooglądać moje początki: KLIK!

niedziela, 27 czerwca 2010

Będę dzielna i dam radę

Powiadam Wam, coś okropnego - w koszu i szufladzie z robótkami mam kilka rzeczy, które zrobione są na 99% i wymagają odrobiny pracy by nadawały się do prezentacji i użytku. Muszę być dzielna i wreszcie je wykończyć.
Zatem lista osobista:

  1. Ognisty sweterek dla Olgi - trzeba nadpruć rękawy i je przedłużyć.
  2. Chusta KIRI - trzeba ją zblokować.
  3. Bolerko japońskie z elementów - trzeba dokończyć koronkę na brzegach. To mnie odrzuca, bo z czarnej nitki fatalnie mi się robi.
  4. Raglan od góry z Oliwii - są dwie opcje, albo go skończę albo całkiem spruję - i chyba to drugie, bo dość nijako wychodzi.
  5. Wdzianko z Maranty

Trzymajcie kciuki, żebym te strupieszałe niedoróbki pchnęła do przodu, bo nie chcę już ich widzieć w moim koszyku ;)


A Wy? Podejmiecie wyzwanie i wyspowiadacie się ze swoich zarzuconych prac "do dokończenia"?

sobota, 19 czerwca 2010

Kilka słówek

Miss O. zaprojektowała własną letnią bluzkę z Medusy, a następnie zarządziła wykonanie jej, zanim wrócą upały :) Dlatego na razie mam zajęcie. A co potem? Może Tappan Zee cardigan? Tylko z czego go zrobić? Z wełny (Kashmir) wyjdzie ciepła kamizela... Może moja nowa miłość - medusa?
Truscaveczka odpowiada:
Beato, ja robię za krótkie ;) Nagminnie. A druty też wolę prawdziwe - ale fajnie, ze jednak jakaś gra o dzierganiu jest.
Brahdelt - dlatego kocham Knitty - tam modele pokazywane są na real-size modelkach. Bo rozmiar 32-34 to jednak rzadkość, a kobieta szczupłej budowy też się może naciąć przy prezentacji dzianin na takich szczuplachach ;) Nie wspominając o mnie - ale staram się mieć w głowie zasady duetu Trinny i Suzannah ;)
Hado, ja już dawno zrezygnowałam z czystego akrylu, bo przeważnie zanim kończę robotę, dzianina już jest skosmacona :/ Nastawiam się na mieszanki z wysoką zawartością naturalnych włókien (jak dla mnie lepiej się sprawdzają od 100% wełny czy bawełny).
CU@5, czy to nie wspaniałe? Umiemy zrobić prawdziwe Coś :)
Tkaitko, mam przestoje z bardzo banalnego powodu - padła mi drukarka i czekam aż mój mąż przywróci ją z martwych do życia :) Dlatego też wzięłam się za projekt Olgi - kompletnie improwizowany, bo żadnego schematu sobie nie mam jak wydrukować.

czwartek, 17 czerwca 2010

piątek, 4 czerwca 2010

Wyzwanie

Brahdelt wyzwała robótkowiczki:

A dzisiaj chciałabym rzucić Wam wyzwanie dziewiarskie - pokażcie mi, które z Waszych projektów na drutach i szydełku rzeczywiście nosicie na codzień, dość często, albo są ulubione, a które - to kompletne niewypały z jakichś przyczyn...

No to zeznaję ;)



Złachany do rozpadu niemalże golfik z jakiejś włóczki Opusa (metki nie było).

Czapka z OPUSowego tiftika, bardzo fajna ale ciut przyciasna - pruć się nie podejmowałam, więc gdzieś zachomikowana leży.

Torebka znoszona niemal do rozpadu ;)

Bolerka nienoszone, włóczka nieznana, desperacki projekt wakacyjny żeby nie umrzeć z nudów na wyjeździe ;)

Sweter z szalowym kołnierzem, włóczka anonimowa, zaczyna się rozlatywać ;) Noszony nagminnie.

Włóczka Yetti i Alpina, nienoszony, bo strasznie za duży (zawsze robię za duże swetry ).

Szyjogrzej z Oliwii, noszony póki nie zgubiłam pasujących doń rękawiczek.

Moja czapka z czterdziestki - rozciągnęła się paskudnie, a szkoda, bardzo ją lubiłam.

To nie z szafy a z torebki - noszę tę kosmetyczkę od paru lat i jest super :)

Szalik do kompletu do powyższej czapki - również się rozflaczył :(

Wdzianko z supremki, noszone nałogowo i z miłością ;) Mam ochotę na powtórkę. Może z rękawkiem tym razem (poprzednio zabrakło nici).

Zrobiony dla urody ściegu, nienoszony póki co. Zastanawiam się nad przerobieniem go na bolerko.

Sunkist, ciepły, wygodny, kolor nie do końca dla mnie, ale w domu noszę go namiętnie :)

Chusta z puchatej włóczki ze srebrną nitką, znoszona do bólu, trzeba by strzelić powtórkę, bardzo ten wyrób lubiłam.

Kamizelka noszona nagminnie i grzejąca nerki ;) Angora ram.

Mój perfekcjonizm nie pozwolił mi tego nosić - kitchener nie udaje mi się i już :(

Bolerko z Sonaty - ładne, ale biust mi się nie mieści. Zrobię coś podobnego ale w słuszniejszym rozmiarze.

Moja ukochana letnia bluzka z Loreny, noszona ile wlezie.

Ukochane skarpetki-stopki z wełny skarpetkowej wylicytowanej na allegro. Uwielbiam, noszę nagminnie.

Nie noszę, dekolt jednak za duży.

Gad z Loreny - kolejna wielka miłość :)

Idealnie mi pasująca czapka Quincy zrobiona z ohydnego akrylu - elektryzująca włosy i nieciepła. Planuję powtórkę, gdy wymyślę odpowiednią włóczkę.

Nannerki z kaszmiru, rozpadły się po kilku użyciach.

Opaska dropsowa z Oliwii, noszona ku radości moich zatok ;)

Little Ruffle noszona nałogowo.

Kolejna rzecz z torebki - mój ukochany piórnik.

Niewygodne bolerko, grzejące jak kot na karku, przeto czasem w użyciu ;)

Czego się nauczyłam?
1. Naturalne włókna są zawsze lepsze od akrylu.
2. To, że coś dobrze wygląda w rozmiarze 34 nie oznacza, że pasuje na 46 ;)
3.Potrafię zrobić sobie ubranie, które da się nosić ;)

czwartek, 3 czerwca 2010

Nic nie pokazuję...

Ale dzielę się niespodziewaną drobną radością. Miss Zrzęda (dotąd znana jako Olga) oddawała się w upojeniu rozkoszy śledzenie Smyków na Cbeebies, gdy nagle usłyszałam z ekranu słowo "dziewiarka" i musiałam nastawić pilnie ucha. Nie dość, że zobaczyłam pasmanterię jak ze snu (i panią kupującą wełenki od Wendy) to jeszcze miałam okazję zobaczyć wyraźnie i jasno knitted cast-on i klasyczne anglosaskie przerabianie oczek. Taki miły akcent w ten słoneczny (nareszcie!) dzień :)
Step 7: Then click on the save template.