Tytuł brzmi barokowo, ale nie wiem już, jak pomieścić tu wszystko to, co pomyślałam od wczorajszego rozpakowania przesyłki ze sklepu Motek.
Zmówiłam sobie śliczne włóczki DROPS ♥ You 3 oraz parę drutów z żyłką, bowiem moje trzyipółmilimetrowe addiki miały mały wypadek, związany z treningiem skoków po łózku Panicza.
Od jakiegoś już czasu szukałam tych drutów, miałam bowiem straszną ochotę wypróbować jakąś inną firmę - mam głównie druty addi, jedną parę KnitPro i byłam ciekawa, co oferują inni. Wybrałam więc druty dropsa, na 80cm żyłce (na takiej robię wszystko, włącznie z palcami rękawiczek).
Wczoraj wracałam właśnie z dziećmi z ich urodzin, które zorganizowałam w lokalnej kulkoświetlicy, gdy dopędził mnie nasz wspaniały listonosz, wołający "Pani Kasiu, włóczki pani niosę!" ;)
Pospiesznie odebrałam przesyłkę, rozdarłam kopertę i obejrzałam zawartość. Włóczki piękne, druty super. Tylko, że...
Poproszony o porównanie i powiedzenie, czy dostarczone mu do garści druty są tej samej, czy innej firmy, Pan mąż obejrzał addiki i dropsy i orzekł, że odkupiłam sobie takie same. I miał rację.
Druty są identyczne! Po lewej na zdjęciach są addi, po prawej - dropsy.
I jesli chcecie wiedzieć, skąd moja złość, to powiem wam, oczywiście. Otóż za dropsy zapłaciłam 8,90 - tyle, co za tanie, szare druty w przeciętnej pasmanterii, takie ze sztywną żyłką.
Za addiki - bodajże 22,50.
I chyba czuję się nieco oszukana. Nie przez sklepy oczywiście - ale przez marki.
[edit] Może się niejasno wyraziłam - to są takie same druty (podejrzewam tego samego podwykonawcę :P). Te same w zasadzie. Miękkie i śliskie i w ogóle.
Jednak badania wskazują, że to jest albo jakaś stara dostawa albo jakiś błąd w matriksie. Tak czy owak, dropsy są znacząco tańsze od addików, choć nie mają aż tak szczegółowej rozmiarówki.
Więcej informacji o bieżących cenach dropsa na stronie Garnstudio - klik!
A z cudownych włóczek chcę dziergać już-teraz-natychmiast! Tylko niech mi ktoś powie, jak je przewinąć na kłębki, choćby i na zwijarce?
(Zdjęcie ze strony sklepu Motek)
Dehaef, dziękuję :) Gdyby nie Ty, nie pokazywałabym teraz moich uszytków :)
Bogaczko, cieszę się, że Cię zainspirowałam. Mnie popchnęły do działania te organizery-klik! Nie umiałam aż tak ładnego uszyć, ale jestem zadowolona z mojego wyniku.
Miko, ja lubię organizację, choć jeszcze niedawno byłam Panią Chaosu ;) No a gadżety robótkowe zasługują na dobre traktowanie, prawda? :)
Jolu, Ewo - dziękuję :*
Fusiku, ja też, ja też :) Inspiruję się pomysłami pokazywanymi przez Antheę Turner i tymi, które znajduję na Pinterest :) To takie fajne :)
Kasiu, dziękuję za miłe słowa i piękny komentarz :) Cieszę się niezmiernie, że uważasz moje porady za przydatne i doceniasz urodę bloga :)
Okko, nareszcie :) Znam Cię z różnych forów (for?), a teraz, mam nadzieję, będziesz częstym gościem w moich blogowych progach :) Ściskam powitalnie :)
10 komentarzy :
I ja dziękuję Tobie za otwarcie oczu! :)
Czym prędzej kupię sobie takie "zwykłe" - niech tylko zacznie się nowy miesiąc...
A co do zwinięcia kłębka - ostatnio byłam na spotkaniu robótkowym w pasmanterii Amiqs w Gdańsku i podobno mają w planach kupić zwijarkę, żeby klientki mogły z niej skorzystać i przewinąć sobie motki. Może pasmanterie w Twojej okolicy też coś takiego oferują? Jeżeli jeszcze nie - warto im zasugerować :)
Weszłam na stronę Motka - Dropsy kosztują 18,90, więc różnica nie jest już taka szokująca.
Alicjo, ja zapłaciłam 8,90.
W żyłka też jest taka giętka?
Jaki piękny kolor włóczki! nic dziwnego, że chcesz z niej robić już i natychmiast ;)
Z włóczką w pasmach radze sobie w prosty, domowy sposób. Nie posiadam ani zwijarki ani motowidła. Pasmo nakładam na nogi odwróconego do góry nogami krzesła. W zależności od obwodu pasma można nałożyć na trzy lub tylko na dwie nogi.
Nitkę zwijam w kłębki na tyle luźno, by nie naciągać włóczki - zwykle podkładam palce pod nawijaną nitkę.
Do trzymania pasma można też zatrudnić osobę trzecią, nakładając jej je na ręce.
pozdrawiam :)
Ja przewijam takie motki dropsa zakladajac ja na dwie butelki z woda rozstawione tak by sie to nie rozwalilo i bylo dosyc naciagniete i stoje i zwijam klebek recznie (to maly minus calej operacji)ale da sie przezyc ;)
pozdrawiam serdecznie magnolia;)
Do przewijania wełny przydaje się małżonek. On trzyma wełnę, ty nawijasz.
Ja bym napisała do sklepu, w końcu to oni odpowiadają za wysyłany towar :)
A co do zwijania, zakładasz na oparcie krzesła i zwijasz, żaden " trzymacz " nie jest potrzebny :)
Też kupiłam Dropsy ale w innym sklepie i też okazały się identyczne z Addi no cóż mam teraz dwie pary "przyokrąglonych". Robi się na nich dobrze, ale nadal moim faworytem są Knit Pro.
Jeśli masz czas na zwrot i z przesyłką się opłaca, wymień. :)
Wpadłam z polecenia z innego blogu i zostaję. :)
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz