W szpitalu ociupinkę się nudziłam. Izolatka to nie jest miłe miejsce.
Na szczęście miałam szydełko i virginię - robiłam serwetki-serduszka, które pokażę, gdy skończę cały komplet. Odpowiedziałam na fafnaście pytań "Chce się tak pani?" (Nie, zmuszam się i krwawym potem oblewam każdą serwetkę.) "A po co to robić, skoro w tesco takie można kupić?" (Żeby na miskę ryżu zarobić, jak chińskie dzieciaczki produkujące to, co w tesco leży.) "A ja to bym nie miała cierpliwości!" (No a ja mam i co w związku z tym?)
Teraz jednak jesteśmy we właściwym miejscu, Pan Syn czuje się doskonale i wszedł właśnie w etap "co do rączki to do buzi", więc wszystkie motki w bieżącej robocie mają za sobą kontuzje odniesione za jego sprawą ;)
Po raz kolejny muszę przypomnieć, że NIE BIORĘ UDZIAŁU W ŁAŃCUSZKACH BLOGOWYCH, wobec czego proszę o niewyróżnianie mnie i nieprzyznawanie wszelkiego rodzaju blogowych odznak.
A to z dedykacją dla tych, których dziwił obdziergany motocykl - są rzeczy na niebie i ziemi, które...
Agato Adelajdo, mam specjalny folder na śmiesznoty dziergackie, jeśli je lubicie, będę się częściej dzielić tym, co tam wrzucam :)
Chmurko, cieszę się, że Ci poprawiłam humorek zimą nadszarpywany tym, co za oknem.
fasOlu, nie biorę w tym udziału.
Krysiu, na pewno niedługo będziesz miała wnusia :) Tego Ci życzę :)
Teena, only at the very beginning. But how rewarding it turns out to be :) Thanks for your kindness :)
Mirabelko, dziękuję za gratulacje. W wyróżnieniowych łańcuszkach nie biorę udziału.