Od dwóch miesięcy w domu ciągły szpital, plus święta i inne atrakcje - wszystko to wpływa niekorzystnie na moje pisanie na blogu. Niby mam plan, ale ciągle coś wyskakuje, a gdy już nadarza się wolna chwila - wolę dziergać, no co tu kryć :)
Jeśli chcecie być na bieżąco z moimi projektami, zapraszam na
Instagram, tam wrzucam to, co dziergam.
Dzisiaj podsumowanie ostatnich miesięcy, czyli wszystko, czego nie zdążyłam wrzucić i tutaj :)
Po pierwsze więc seria czapek:
Numer jeden to Keep Calm Hani Maciejewskiej. Czapkę testowałam już dość dawno, dotarła do adresatki, ale zapomniałam ją pokazać na blogu. Wzór skrócony o jeden motyw, więc zamiast długiego sloucha z pomponem wyszło coś w rodzaju toczka ;)
Dziergałam z takiej śmiesznej włóczki z cekinami z LaPassion,
Marigold. Druty 4,5 i 5mm.
To jest czapka LEGO. Tak w każdym razie uznał mój syn, który sam sobie wybrał włóczkę i fason :) W ogóle jak tak na niego patrzę i go słucham, wychodzi na to, że rośnie kolejny Zień czy inny Versace - tyle ma do powiedzenia na temat stylu, mody, i dlaczego nie ma marynarki na święta do babci, hę?
Czapka z włóczki BRAVO Color Schachenmayr, druty 4mm, jeden motek wystarczył na gładką czapkę i pomponik :)
Tą czapką jestem zachwycona, bezbrzeżnie. Wzór nazywa się Cep' (rosyjska wersja) czyli Chain, dziergałam z Alpaki Royal na drutach 4 i 4,5mm. W kudełkach alpakowych wzór się delikatnie rozmył, ale moim zdaniem zdecydowanie na korzyść całości :) Czapkę nosi moja córka, zachwycona takim modnym dodatkiem :)
A to jest czapka pastuszka. Pastuszek na zdjęciu jest już zmęczony i znużony po przedszkolnych jasełkach, ale niezmiernie z czapki zadowolony (i domaga się takiej do chodzenia po ulicy). Igor był chory przed jasełkami i w ostatniej chwili dowiedziałam się, że muszę skompletować kostium. W kwestii spodni przyszła w sukurs pani wychowawczyni, która naszyła ozdoby na portki, kiedy jej syn był mały i owe portki widać częściowo na zdjęciu. Ale nadal pozostawała kwestia czapki. Złapałam więc za szydełko i włóczkę Tweedy YarnArtu i wydziergałam mozolnie taką pseudobaranicę na otok czapki. Później z cienkiego polaru doszyłam górę w kształcie rogatywki. Wyszło pięknie, ale spędziłam na szykowaniu czapki większość dnia i dorobiłam się kontuzji nadgarstka ;)
Dziecko zadowolone z czapki wynagrodziło mi cierpienia jednak, wiadomo :)
W najbliższych dniach pokażę jeszcze sweterek dla córki, ale dzisiaj zostańmy w kręgu czapkowym.
Pozdrawiam was świątecznie :) Niech się darzy!
Aniu, dziękuję :)
Lucy, obiecuję, że już niedługo piórkowy wskoczy na blog :)
Dendrobium, ja nadal podchodzę do gwiazdek jak do jeża, nie odważyłam się :/
Basiu, rękawiczki za chwilę, i tak mi długi post wyszedł :) Ale powiem ci, że córka zachwycona :)
Kruliczyco, jak ty mnie rozumiesz z tym perfekcjonizmem gwiazdkowym... :)
Yvonne, dziękuję :)
Ula, świetne podkładki, tylko cały czas się zastanawiam, czy stabilne, te różne grubości...
Ewo, niestety nie mam po polsku :(