Bo sprawa wygląda tak, że w Polsce nikt w zasadzie nie pisze książek o robótkach. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Niemal wszystkie, podobnie jak większość schematów w czasopismach, to przekłady. Niestety - o ile miesięczniki trzymają formę i polegają na fachowych tłumaczeniach, stała jest terminologia o skróty, to już w książkach panuje wolna amerykanka. Wynika to, niestety, z polityki ekonomicznej wydawnictw. Tłumacz to tłumacz, nieważne, że nigdy nie miał w ręku drutów, nie widział szydełka i nie zamierza zajrzeć do czasopisma czy istniejącej już książki, by zaczerpnąć z niej terminologię. A jak już przetłumaczy, to po co szukać konsultantów i im płacić?
Ponieważ sama "robię" w tym biznesie, mam bardzo dobre doświadczenia - druga od góry książka na zdjęciu - "Jak samemu..." była tłumaczona przeze mnie i dwie inne osoby, ja konsultowałam i redagowałam opisy drutowe i szydełkowe. Jednak gdy widzę w książce "wł. z przodu" zamiast narzutu bo tłumacz nie skojarzył, że "yarn forward" to to samo, co "yarn over" (np. Kim Hargreaves używa tej terminologii), albo "nałożenie" zamiast "przeciągnięcia", to już wiem, że oczy wypłaczę nad daną książką. Jak już kiedyś będę miała Maskę Kasy, to nakupię sobie książek anglojęzycznych. Albo założę wydawnictwo, specjalizujące się w literaturze dla hobbistów. A póki co, zadowalam się zasobami internetu. Istnieje takie mnóstwo tutoriali i zbiorów wzorów - za darmo, całkiem legalnie dostępnych, że tylko czerpać pełnymi garściami. I linkować koniecznie, niech i inni mają dostęp do wyszperanych przez nas cymesów :)
DHF, :*
Alicjo, bardzo lubię bieżniki - w tym jesteśmy podobne :) Nie mam jednak stolika (ani warunków) do ich rozkładania. Nie uśmiecha mi się zasłanianie ozdoby własną piersią, gdy nadciąga człowiek - tornado ;)
Magotkowo, obiecuję, że na razie zrobię przerwę z tymi stronami do zbierania ciekawostek. Dzisiaj ostatnia :)
Aga-cka, to jest wzór idealny, bardzo Ci dziękuję za wskazówki. Pisałam już wcześniej, że mnie zainspirowałaś, teraz udowodniłam, jak skutecznie :)
NietylkoSZALeństwo, widziałam na Twoim blogu, że szary i róż są ci bliskie :)
Mirelko, najpierw wybierz, czy czesz popracować nad jakością zdjęć (open...) czy dołożyć im ciekawy filtr lub ramkę (retro...). W edytorze możesz wgrać swoje zdjęcie i wypróbować różne opcje, a w tym drugim wystarczy klikać na miniaturki u dołu, wybierając odpowiedni efekt. Nie bój się próbować po omacku, nic przecież nie zepsujesz w razie pomyłki - a wszystko można cofnąć (w zakładce Redaguj).
Shilo, dzięki :) Nie chciałam, żeby był cukierkowy i chyba się udało :)
Lacrimo, dzięki :)
Truscaveczka poleca
6 komentarzy :
Mam podobne odczucia co do tłumaczeń, nie da się robic z tych książek, aż zęby bolą jak się czyta te opisy. A dlaczego nikt w Polsce nie pisze książek związanych z naszym hobby? Pewnie boją się, że nie znajdą wydawnictwa, które by chciało to wydac.
Pozdrawiam.
PS. Pytałaś czy Judyta sama wybiera projekty - póki co to na razie kolor wybiera, ew. rysuje sukienki które mam je uszyc. Ostatnio pokolorowała jakąś kolorowankę i przyniosła mi z hasłem - z tym konikiem to masz uszyc mi bluzkę, a z tym sukienkę.
heh... Czytając opisy, patrząc na schematy czasami baranieję. Dobrze, że w większości przypadków są zdjęcia z widocznym wzorem bo bez tego pewnie w niektórych przypadkach bym nie ruszyła...
Co do polskich "pisarek" w kwestii robótkowej to mam całkiem pokaźny zbiór twórczości Pani Turskiej. Czarno - białe niewyszukane zdjęcia i rysunki. I jak to bywa z pozycjami tej samej autorki dużo rzeczy się powtarza...
Może dałoby się to jakoś na nowo opracować?? Wznowić w nowoczesnej szacie graficznej i troszkę uaktualnić??
Czy można już złożyć podanie o pracę w Twoim wydawnictwie?? :-D
Muszę Cię pochwalić. Książka o samodzielnie wykonywanych prezentach, to jedna z najlepszych jakie posiadam w swoim (naprawdę niemałym) zbiorze.
Co do jakości tłumaczeń to niestety nie sposób się z tobą nie zgodzić. I to nie tylko do tłumaczeń mam zastrzeżenia, ale też do testów wzorów i sposobu ich opisania. Zazwyczaj - dramat.
A co do wydawnictwa tematycznego/branżowego to wiem o jednym takim w Polsce, które zajmuje się przede wszystkim rękodziełem - ty wydawnictwo RM, które regularnie wspieram zakupami...
Zgadza się. To co jest dostępne w Polsce - zarówno czasopisma jak i książki woła o pomstę do nieba.
Tylko nieliczne pozycje nadają się do czytania.
Jesteśmy daleko w tyle z własną literaturą. Większość to liche tłumaczenia i przeróbki.
Wydać własną książkę nie jest tak prosto. Wydawnictwo wejdzie w temat z własną kasą tylko, jeżeli ma zapewniony zysk - inaczej trzeba samemu zapłacić wszystkie koszty - a to już nie są małe kwoty.
A tematyka dziewiarska - to jednak niszowy rynek.
I pozostaje na razie sprowadzać sobie książki z zagranicy.
No! musiałam wyjechać i znaleźć tę książkę o prezentach u koleżanki, żeby się przekonać.
Widzisz - to jest bardzo mały kraj - znałyśmy się już wcześniej. Tylko trochę inaczej. U mnie znowu truskawkowo.
Prześlij komentarz